Koniec z umyślnym faulowaniem?
Komisarz ligi Adam Silver zabrał głos w dyskusji na temat umyślnych fauli zwanych hack-a-Player np. hack-a-Shaq, hack-a-Jordan. Umyślne faule mają dość długą tradycję w NBA. Już w 1966 Celtowie wykorzystywali ją faulując Wilta Chamberlaina. Zdarzyło się, że w jednym meczu był faulowany 25 krotnie z czego oddał tylko 8 celnych rzutów wolnych.
W obecnym sezonie stosowanie takiej taktyki stało się bardzo popularne w lidze. W końcówkach meczów trenerzy stosują umyślne faulowanie zawodników drużyny przeciwnej, którzy maja niską skuteczność rzutów wolnych np. Andre Drummond z Detroit Pistons 34.9% celnych rzutów wolnych czy DeAndre Jordan z Los Angeles Clippers 42.1% celnych rzutów wolnych. We wszystkich meczach poprzedniego sezonu umyślnych fauli było 164, natomiast w obecnym roku prawdopodobnie do meczu gwiazd będzie ich aż 300.
Odnosząc się do słów Adama Silvera to najważniejsze jest zapewnienie bezpieczeństwa graczom. Niektórym umyślnym faulom liga przygląda się bardzo uważnie. Jednym z nich jest skakanie na plecy zawodnika stojącego do zbiórki podczas rzutów wolnych. Jest to komiczne i może doprowadzić do kontuzji któregoś z graczy.
Dodatkowym powodem zrobienia porządku z umyślnymi faulami jest spadek atrakcyjności końcówek meczów, przypominających walkę zapaśniczą. Kibice płacą za oglądanie koszykówki i większości się to nie podoba. Rzuty wolne nie są najbardziej efektownym elementem gry, chociaż te wykonywane przez słabych strzelców czasem mogą wywołać rozbawienie.
Rozwiązaniem mogłoby być ponowne wprowadzenie piłki z boku boiska po umyślnym faulu. Wtedy przewinienia na słabych strzelcach straciłyby sens. Prawdopodobnie liga zajmie się tym z końcem obecnego sezonu możliwe, że jeszcze przed zakończeniem sezonu regularnego.